aaa4
Podpieracz ścian literackich

Dołączył: 05 Lis 2015
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:43, 29 Cze 2017 Temat postu: zuzia |
|
|
Uslyszal jej slowa, ale wzruszyl ramionami.
-Kto by tam wiedzial?
-Przechodze tutaj! - oswiadczyla i przykucnela tak nisko, jak tylko mogla. Cwiczenie bylo bolesne i zaczela zalowac, ze z biegiem lat uzbieralo sie na niej tyle tluszczu. Miala jeszcze do przebycia polowe drogi, kiedy biodrem dotknela dolnego drutu.
Krzyknela. Joshi uslyszal glosne brzeczenie. Potracone zostaly aktywatory. Wyla i trzesly nia spazmatyczne drgawki.
-Mavra! - krzyknal w panice i pospieszyl jej na pomoc. Gdy tylko zlapal ustami jej drgajaca tylna noge, on takze poczul wstrzas.
Ecundo byl szesciokatem poltechnologicznym, na nieszczescie Wuckl byl wysokotechnologiczny, a plot cofnieto jeden metr w glab niego.
I podlaczono do pradu.
Hookl
Niebo wypogodzilo sie, zaczelo sie ocieplac i jesli chodzi o zaloge Kupca Toorinu, wszystko na swiecie bylo w porzadku. Fale nie osiagaly dwoch metrow i Kupiec plynal pelna para na polnocny zachod, zostawiajac za soba ogromne, dlugie na kilometr obloki szarobialego dymu z podwojnych kominow. Stracili nieco czasu z powodu sztormow w Nocha; teraz te straty odrabiali.
Na pokrywie rufowego luku zazywalo relaksu dwoch rozowych Twoshow. Z upodobaniem wystawiali swoje ciala w ksztalcie kregli do gry na dzialanie slonca. Majac dziesiec cygar w malym schowku przy pasie, jeden z Twoshow balansowal na swojej szerokiej dloni, druga zas wydobyl cygaro i wepchnal je sobie w male, niemal okragle usta. Nigdy go nie zapalal, po prostu ssal, zul koncowke cygara tak dlugo, az zjadl je cale.
-Cos wielkiego w powietrzu przed dziobem, dwadziescia stopni od sterburty! - wykrzyknal nagle operator, siedzacy przy konsoli radaru.
Twosh z cygarem spojrzal do gory i odszukal wzrokiem niewyrazny, odlegly ksztalt, a potem zwrocil swoje wielkie, cytrynowe oczy do blizniaka.
-O nie, jeszcze jeden! - jeknal.
Drugi Twosh stezal.
-Niech mnie licho, jesli tym razem to nie wyglada jak kon. Tego nam jeszcze brakowalo; sploszone konie na otwartym morzu!
-I wiesz, komu przyjdzie posprzatac poklad - zlowieszczo dodal pierwszy.
Wielki kon koloru intensywnie purpurowego, z labedzimi skrzydlami rozpostartymi szeroko, co pozwalalo mu wykorzystac w pelni powietrzne prady, okrazyl kilkakrotnie statek, jakby [link widoczny dla zalogowanych]
upewniajac sie, czy jest tym, ktorego poszukuje. W tym czasie jezdziec zastanawial sie, jak by tu wyladowac. Byla to prawdziwa sztuka. Pegaz z Agitaru nie siadal, ot, tak sobie jak pierwszy lepszy ptak; musial miec nieco miejsca, aby przebiec po ziemi dla wytracenia pedu. Mogl oczywiscie wyladowac w wodzie, ale teraz, choc wody byly dostatecznie spokojne dla Kupca, to dla stworzen mniejszego rozmiaru byly bardzo wzburzone.
Wraz z zaloga kapitan obserwowal przybysza, zastanawiajac sie nad jego zamiarami.
-Niech mnie licho, jesli zwolnie dla niego - zrzedzil kapitan glosem jak rog przeciwmgielny. - Jeslibym wiedzial, ze wpadniemy w takie towarzystwo na srodku oceanu, zajalbym sie czyms spokojniejszym, wstapilbym do armii na przyklad.
Tbisi skinal swoja dluga, wlochata, cienka szyja.
-Moze cos nam tutaj umyka, szefie - powiedzial na poly zartujac. - Mam na mysli to, ze powinnismy obciazyc ich za ladowanie, oblozyc mytem kazde zadane pytanie, piecdziesiat razy tyle za udzielona odpowiedz, po stokroc, jesli by byla prawdziwa.
Renard doszedl do wniosku, ze poklad od sterburty byl dostatecznie pusty i dlugi, aby przynajmniej sprobowac, i sciagnal wodze Domaru, wnukowi Domy.
Przy pierwszym podejsciu Domaru zbuntowal sie; w
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez aaa4 dnia Czw 16:44, 29 Cze 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|