 |
Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
JarekS
UżySzkodnik

Dołączył: 07 Kwi 2007
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Leszno
|
Wysłany: Czw 13:21, 12 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
MFitzner napisał: |
Tzn. sprawa wygląda tak, że "Osada" potrafi
zmiażdżyć samym klimatem - pewne akcje odchodzą nawet w dzień,
|
Osada jest do chrzanu socjologicznie, społecznie i technicznie.
Paliwo, stabilność populacji, utrzymanie sprzętów, koszty całości,
medycyna. Penicylina to przeciez pryszcz, much mięsnych tam nie było ?
Danych naukowych, czegoś takiego ? Przecież to żaden temat produkować.
A chirurgia, operacje jakieś konieczne typu wyrostek jakby co (byli
nowonarodzeni przecież więc wyrostki mieli) i podobnie. Porody, nauczyć
innych podstawowej medycyny, korzystania z danych (musisz bo zginiesz,
to nie wyspa na oceanie gdzie wszystko rośnie tylko hamak i nos w kompa
tylko jakiś nudniasty las). I ta sztuczna izolacja nie wiadomo po co.
Lepsze jest 'Trzynastu do Centaura' S.C. Ballarda, tam przynajmniej
są wyjaśnienia. Kiepskie bo kiepskie, jakoś w hipnoze plus poddzwięki
nie za bardzo wierzę ale są. I po tym można się naprawdę przestraszyć,
tak mogłoby to wyglądać.
Z innych socjologicznych w stanie quasiizolacji - 'Paradyzja' Zajdla.
Ale to już SF polityczne dość mocno w kierunku konstruktu jest,
też paskudne ostrzegam i ja się nieco spietrałem (założeniami
prawnymi itp. pozatym to był hit w poprzednim systemie).
---------------------
Edit
Thu Apr 12 16:04:04 CEST 2007
A teraz mój typ, dołącze chyba do wypowiedzi:
Jako małe dziecko widziałem filmowy horror. Paskudny jak diabli.
Nie pamiętam tytułu, wykonania, nic tylko teść. Żaden tam Dracula,
Wilkołak, Frankenstein, nic rozrywkowego, futrzastego, śmiesznego i
przyjemnego już na wstępie. Początek już był mocnym akcentem, byłby
mocnym nawet teraz (jestem przeciwny KS) - egzekucja na krześle
elektrycznym. Niewinnego. Ze szczegółami, naprawdę nieprzyjemnymi (z
takich nowszych i mi znanych to 'Ohyda' Wesa Crawena ma podobna scenę ale
znacznie słabszą w wymowie - oczywiście ucieczkę z krzesełka pomijamy).
Widać rozpacz brata straconego, jego gniew i bezsilność. Po czym spotyka
on nieboszczyka, chodzącego, z takim zwęglonym paskiem od elektrod na
głowie gdzieś w ciemnej, pełnej mgły ulicy. Tak na chwilę spotyka,
przelotnie, świetna scena to jest. Dalej nie pamiętam co było aż
do moment gdy ten brat zaczyna śledzić zmarłego brata i innych którzy
jak się okazuje żyją w jakiś tam sposób a sądząc z ich przeszłości
zdecydowanie nie powinni. Akcja się rozwija, okazuje się że do miasta
przyplątał się jakiś bóg Warek czy coś bogom podobne. Wykozystuje
on zmarłych ze szczególnym uwzględnieniem niewinnie straconych do
opanowania kluczowych stanowisk albo do brudnej roboty, nieposłusznych
niszczy w rytuale zombi, sam jest niewidoczny, działa tylko przez tych
zmarłych (jakiś był taki główniejszy, w którym ten Warek egzystował
jako osobowość wyłączna). Żywemu nie może samodzielnie zrobić żadnej
krzywdy ale umarli, myślący słudzy mogą i robią. Motywacją posłuszeństwa
i zgody umarłych jest możliwość pseudożycia, to są dalej myślący ludzie
a nie typowe zombi. Kolejna mocna scena, zmarła i ożywiona przez
Warka kobieta wyjawia tajemnice temu bratu. Warek w odwecie (w jakiś
sposób śledził poczynania swoich sług) kłuje szpilką symbolizującą ją
woskową laleczkę, ból przenosi się naturalnie na koietę, ta krzyczy,
później podgrzewa ją acetylenowym palnikiem spawalniczym. Na początku
takim szerokim płomieniem z małą ilością tlenu, powoli, sadystycznie,
później już takim do spawania, ostrym i gorącym. Lalka coraz szybciej się
topi, w końcu stapia całkowicie, kobieta też rzuca się gwałtownie, dymi,
w końcu bucha dość dziwnym ogniem (tak jak magnezja w starym fleszu)
i znika. Zostaje z niej paląca się ręka która też szybo ginie. To
pamiętam dobrze, nieźle mnie potrzęsło. Później zmarły brat jakoś
pomaga bohaterowi, ten niszczy sługi jakoś (nie można ich było
zabić kulą natomiast jakoś inaczej tak, nie pamiętam już w jaki
sposób), charakterystycznym wyróżnikiem bycia pseudożywym był taki dziwny znak
na ręku w kształcie węża i koła. Na końcu wszyscy zombi pozornie kończą
w płomieniach, bohatera odwożą do domu policjanci i na pożegnanie pokazują
mu rękę - mają już ten znak, miasto pozostało opanowane. Nie wiem jaki
był tytuł tego filmu, szacuje powstanie na lata 1950 - 1970, nie mam
pomysłu jak tego szukać. Chciałbym pooglądać teraz po latach. Najgorszy
był w tym dziele nastrój kompletnej beznadziei, bezsilności, ogromu
krzywd. Oraz problem wyboru, czy warto mieć nawet pseudożycie w zamian
za posłuszeństwo i do jakich granic można się posunąć.
Nie znam wielu podobnych w wymowie filmów a ten jest pierwszy na takiej liście.
I chyba jedne z mocniejszych w gatunku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|